Wieża Thane'a & Team

rpg - reddragon - norweskie lesbijki - szybkie samochody - palenie zabija - to od Was zależy, czy to forum wypali

Ogłoszenie

Kolor zielony jest zarezerwowany dla editów administracyjnych.
Give a player a fish, and he’ll probably try to sell it to an NPC fisherman.
Teach a player to fish, and next week he’ll show up with the book, “The Complete Adventuring Fisherman”. He’ll start hunting for some monstrous leviathan to catch and enslave, and he’ll be dual-wielding two fishing poles.



#1 2007-10-30 21:06:17

Thane

Big Badass GM

Punktów :   

Humor z naszych sesji

Zapraszam do wpisywania do tego wątku wszelkiego humoru sesyjnego jaki pamiętacie z naszych sesji, a którego nie umieściłem (być może także który zaginął w wyniku błędów plików na Przystani). Ten wątek celuje tylko w nasze sesje - nie umieszczajcie tu humoru z innych stron / sesji.
Prosze o umieszczanie tekstów humorystycznych między *** na dole i na górze.

***

Wampir do gracza, rycerza chaosu: jakieś ostatnie życzenia?
Rycerz: kiedyś słyszałem taką bajkę, o złotej rybce, która też spełniała życzenia, masz z nią coś wspólnego?

***

Ta sama rozmowa co wyżej, po hardej gadce, w której rycerz usilnie utrzymywał, że nie jego problemem jest, co wampiry z nim zrobią, bo on z nimi by napewno nie dyskutował gdyby role się odwróciły, że liczy na ich kreatywność, że nie ma zamiaru ułatwiać im roboty, a także, że jego czas jest cenny, a zapewne i ich jest, wampir wychodzi z uśmiechem, bo nierzadko spotyka sie tak hardego człowieka.
Rycerz: jestem stworzony, by dawać szczęście.

***

Slaański remnant: No panowie, zawiedliście mnie, liczyłem na coś więcej.
Rakshasa: Po tak krótkiej znajomości? My nie z takich.

***

Rakshasa do Hadrhune'a, który ma manie pocierania swojej magicznej laski, która jest już tak przetarta, że wylewa się z niej magiczna energia cienia:
-Coś Ci cieknie z tej laski.

***

Xerrox do Rakshasy: No ja nie żyje na kocią łapę.

***

Xerrox wyciąga zegarek, diabeł zastanawia się co to.
MG: A jakiś szatański wynalazek.

***

Okazało się, że kapłanka Lolth ma wytatuowany na tyłku święty symbol, dzięki czemu tak ukryty pozwalał jej na użycie czarów, gdy każdy myślał, że nie ma kondensatora objawionego. Padają komentarze:
Vanesco: Całkiem sprytne.
Xerrox: Durne.
Zasheir: One tak lubią.
Alumnus: A zajrzysz kapłance w dupe, żeby sprawdzić czy Cie odpędzi?

***

Xerrox po zmianie pięknej elfiej senitinelki (anioła zemsty) w wampirzyce stwierdza, że zaczyna się w nim coś większego. Po jakiejś dłuższej chwili stwierdza:
-To my święto zmarłych obchodzimy, nie walentynki.

***

Gracz: Ja rozumiem, ze opisujesz wszystko dokladnie, takze wyglad kobiety wampira, ale oszczedz mu szczegolow, bo widzisz, jak on sie zachowuje.

***

Pomrok do wampira po niesamowicie ciezkiej walce.
-Dobrze, ze zyjesz.
[dziwne spojrzenie wampira]
-Dobrze, ze nie zyjesz?
Wampir: starczy „dobrze, ze jestes”.

***

Gracze przez portal nad ktorym gracz w swiecie warhammera pracowal przez kilka lat grania postacia wampira by uciec od chaosu, dostali sie do Sigil i szuka azylu przed chaosem i pragnie dostac sie do miasta mimo tego, ze opuscili swiat, w ktorym jest chaos i moga byc skazeni. Spotkali wiec sluge ostrzy, jednego z wielu slug Pani Bolu. Pyta on graczy:
-I jak uwazcie, ze moglibyscie sie przysluzyc, dostac do miasta? Mysle, ze nie od parady dwie potezne istoty przybywaja slaanskim statkiem do Sigil przez brame wymiarowa. Na pewno mieliscie jakis plan? (wpada w monolog) I znacie prawa, ktorymi sie to tu wszystko rzadzi? I wiecie, co tu chcecie robic?!
Vanesco: ee.. no.. my tu wlasciwie pierwszy raz...

***

Jak ktos nie kojarzy filmikow Bob & Steve to albo niech zerknie na youtube i poszuka albo niech tego nie czyta.
Wampir, pomrok mag (umiera juz ze starosci), krasnoludzka twierdza, ktora probuja paladyni oczyscic z zalegajacych tam nieumarlych, pomrok chce sie tam dostac, bo wie, ze sa tam ksiegi o konstruktach, a chce zyskac niesmiertelnosc zamykajac swoj mozg w takowym.
DM: [opisuje toczaca sie walke, paladynow przebijajacych sie przez trupy, smoczyce srebrna, ktora ulokowala sie w kuzni, do ktorej wejscie z twierdzy jest zawalone i wlatywala przez komin, ale ktorej zalezy, by pobliskie ludzkie osady byly bezpieczne]
Wampir: Ta, mial byc splinter cell, a co wyszlo?
Pomrok: Navy seals.

***

Dabusy, Sigil. Rebusy to ich sposob porozumiewania sie.
DM: Dabus pokazuje wam spiralke, kufelek, skreslone jakies znaki, udko kurczaka i strzalke.
G1: Ty, moze on glody jest.
G2: Czort wie czy ta Pani Bolu ich karmi.

***

Po wymaksowaniu premii odziedziczonej oraz nalozeniu pasa sily +6 wampir jest niesamowicie silny.
Pomrok: jestes jak mlody bog.
[chwila ciszy, potem smiech]

***

Sesja Warhammera. Gracze napotykaja w lesie druzyne mlodych poszukiwaczy
przygod, przygladaja sie im. Widac, ze mlodzi sie zgubili, choc jest to
niecale pol kilometra od traktu.
[kaplan Morra, zza krzakow]: Uuuuuuuuuuu.
Druzynka podnosi sie, wyciaga bron w przerazeniu, jeden z nich wola: kto to?
[krasnoludzki inzynier, wylazi]: My? My jestesmy z zakonu wenerytow.
Po chwili dodaje, gdy wychodzi kaplan: A to jest wielki weneryta.
K: A wy kim jestescie?
Jeden z mlodych: druzyna poszukiwaczy przygod panie.
K: To gratuluje.
[wojownik, ex paladyn Vereny]: A czego tu szukacie?
Mlody: Polujemy na skavenow, ktorzy podobno sie tu panosza.
K: Ah, patrzac po waszej sytuacji smiem stwierdzic, ze wy dla siebie sami
stanowicie wieksze niebezpieczenstwo niz skaveni dla was...

***

Mordrin - krasnal gornik, nie czytaty, nie pisaty, ale robotny (jego ulubione haslo: "ja robotny jestem"). Cale zycie walczyl w zwarciu, nie mial broni oprocz nabijanych stala rekawic. Cale zycie nie wierzyl w magie, dopiero kufel chlodzacy piwo przetarl mu oczy. Gdy umarl:
G1: Pochowamy go z kuflem?
G2: To byl jego ulubiony przedmiot, wypadaloby.
G3: Ja bym najpierw przeanalizowal.
G1: Kufel czy zawartosc?

***

DM: Kamienne drzwi, nie widac zawiasow, zamkniete.
Mordrin krasnolud rzecze: wchodze
DM: Sa zamkniete.
Mordrin: wchodze
DM: Kamienne?
Mordrin: dobra, biore kilof i wchodze

***

Mordrin: zostawili co nam?
DM: ukryles za pasem sztylet ze stali, nic wiecej
Kaplan Morra: dobrze, ze choc stalowy
Mordrin: drzwi?
DM: kamien
Mordrin: ma glowice?
DM: tak, ponizej rekojesci jest stalowa polsfera
Mordrin: nawalam w drzwi, cykcykcykcykcykcyk, cyk cyk cyk cyk
DM: odlupujesz kawalek
Mordrin: cyk cyk cyk cyk cyk cyk cyk cyk cyk cyk cyk cyk cyk cyk [porusza reka]
DM: Bedziesz tak walil?
Henry, brat Mordrina: to krosnoludzki gornik, bedzie walil az padnie
Kaplan [wyrwany z polsnu]: hmhmpph... az opadnie?

***

9 godzin sesji, jeden gracz wampir, ktorego obecnosc powoduje, ze psy szczekaja etc.
Ma tez zdolnosc wyssania duszy pozwalajacej mu na przyjecie formy istoty, ktorej dusze
wyssal. W obecnym czasie byl to zielony abishai.
DM: [do drugiego gracza] Pies zaczal szczekac ale zamienil sie w demona i przestal.

***

Warownia w gorach, zamknieta na 4 spusty, jeno w bramie male drzwi a w drzwiach otwor jak dla psa. Jeden z graczy: hm, to ja podsune nieco te drewno co zakrywa otwor i zajrze do srodka.
MG: [rzuca na nasluchiwanie, potem na atak] dostajesz beltem.
Gracz: [zdezorientowany] imprezka?

***

Jaskinia, chatka troglodytow - 4 kije i na nich derka. Druzyna eksploruje intensywnie jaskinie, w koncu
jeden zdezorientowany gracz: E, moze ja przeszukam te chatke, Thaer, otworz zamek.
Zirytowani gracze:
-Ta, patrz sciany nie wywal.
-Moze od razu przez komin?
-Ciekawe co tam znajdziesz.
-Moze malego troglodyte przed TV? ...

***

DM do rangera: Czujesz, ze po tej bitwie wiele sie w Tobie zmienilo, niektore dawne umiejetnosci opuscily Cie, za to pojawily sie inne, czujesz sie potezniejszy i wiesz, ze zmiana wyszla Tobie na dobre.
G1: Co?
G2: Przeliczyles sie na 3,5

***

Maga ciagle trafiali, w koncu lotrzyk do niego: magu, Ty rzucasz cala walke czary defensywne i za kata nic nie robisz, a ciagle na skraju smierci jestes, nie moglbys rzucic na siebie jakiejs magicznej zbroi?
Mag: [wkurzony] eh, no kurde, przeliczylismy sie na 3,5- kiedys umialem, ale to jest conjuration teraz.
Cala druzyna kolektywnie: ale to zawsze bylo conjuration.

***

-On zyje czy jeszcze nie?

***

Rozmowa w drowim migowym, Drizzt gada o czyms z Dazzinem.
W koncu Drizzt nie wytrzymuje tekstow owej postaci o tym,
jak to wykonczy Lolth i zaprowadzi porzadek w podmroku.
-[Dalej w drowim migowym] Wez siedz cicho.

***

Na pierwszej sesji epika gracze musieli wydostac sie z oblezenia przez patrol.
Zatrzymujacy kazdego, kto nalezy do populacji oblezonego miasteczka.
W koncu przyszla kolej na naszego drowa.
-Imie poprosze.
-Drizzt.
-Szczerze.
[Jego kompan rzuca sfere prawdy]
-Drizzt.
-Eee, on nie klamie.
-Y... to przepraszamy y, bardzo yy, milej podrozy...

***

W thayskiej enklawie Willy gada przy Drizzcie z szefem w jezyku thayskim.
Drizzt nie znajacy tego jezyka w koncu pyta: O czym wy gadacie tyle czasu?
Willy: Siedz cicho, mozesz mi zaufac.

***

Drizzt [imie dobrane specjalnie, ale nie dla smiechu] i Willy thayczyk ida
do siedziby gildii zlodziejskiej duergarow w Amn.
D: Puk puk.
DM: Kto tam?
D: Drizzt.
DM: A ten z tylu to Elminster, nie?
W: Prosze mnie tu nie obrazac.

***

Przez krotki czas po wyrznieciu sie na trutce gracz stanal przed pytaniem:
stracic postac czy reke? [Mial nikle nadzieje na wykonanie rzutu obronnego a poprzednie
obrazenia od trucizny [ktora obnzyla mu budowe do 3] prawie go zabily.
Rzut 3k6 zabilby go na pewno, a jesli postac ginie u nas od utraty budowy polowa wyniku,
ktory ja obnizyl odejmowana jest na stale. Jego przyjaciel oderznal mu reke, by
uchronic go od trucizny. Od tej pory w druzynie byl drow z walka dwoma
bronmi, oburecznoscia i stylem blizniaczych mieczy- z jedna reka.

***

Gracz oberwal ciasteczkiem [tzn. czarem Ohydny Smiech Tashy] i zanosil
sie smiechem przez kilka rund, w czasie ktorych z odleglosci 1,5m strzelal do niego
Fruht- mag, ktory go zaklal. Ani razu nie trafil...

***

Gracz przez cala walke wyrzucil max. 3 na k20. Wpieniony w koncu
bierze obie kosci i stwierdza: w morde, ale ja mam parszywego farta
poczym rzuca. Na kosciach ukazuja sie dwie dwudziestki. Co smieszne,
nic mu to nie dalo, bo nic sie akurat nie dzialo ...

***

Wdarl sie do chatki wodza drowow i tam zgwalcil jego zone, by
dokonac zemsty- fragment biografii dosyc doswiadczonego gracza
w ktorej opisywal postac poldrowa mnicha trenowanego na maga
robiac z siebie kompletne posmiewisko.

***

Czarci troll, druzyna kompletnie nieprzygotowana (eh te jedynki i dwojki), wypada, wywala maga.
Inicjatywa, troll jest pierwszy (sic!), pakuje w maga pazury w zwarciu, uzywa rozerwania. Mag umiera.
Reszta druzyny zagieta odgrywa postacie w przerazeniu uciekajace od poteznego trolla (w koncu rozerwal maga na strzepy).
Mag: Eh, moze byscie zabrali cos zeby mnie wskrzesic?
G1: Biore cialo.
DM: Zdajesz sobie sprawe, ze to wazy, prawda?
G1: [do barda] bierz ekwipunek, ja wezme cokolwiek, zeby go podniesc.
DM: [kiwa glowa] uciekacie, troll goni Was przez jakis czas, ale szybko rezygnuje.
Gracze wpadaja do miasta. Biegna do swiatyni tempusa, kaplani puszczaja ich, bo chyba sprawa wazna.
Wbiega G1 do komnat kaplana, ten nad kadzidlami siedzi i medytuje, gracz budzi go, wystawia rece gdzie trzyma tajemnicze "cokolwiek" i blagalnym glosem: Wskrzesicie mojego kolege? Kaplan galy na wierzch.
G2: Co on wzial?
DM: Watrobe.

***

Barbarzynca, mag, spotkanie. Inicjatywa, wygrywa mag.
DM: Posyla w Ciebie zielony promien [rzut] trafia, rzut na fort.
G1: Do 21.
DM: Zawalasz, obracasz sie w pyl.
G2: Ta, teraz bedziemy mieli barbarzynce instant.

***

Chyba 13 godzina sesji.
DM: Wychodzi z namiotu trzaskajac drzwiami.

***

Ktoregos dnia gdy prowadzil poczatkujacy MG spotkalismy druidow
palacych ludzi w wiklinowych kuklach spiewajac Wicker Mana...

***

Dawno dawno temu w falloucie zdarzyl sie motyw, ze trzeba
bylo zmierzyc odleglosc z ziemi do wnetrza krateru, zeby
ocenic ile liny potrzeba. Gracze uzyli do tego celu postaci
nieobecnego gracza, ktorego zrzucili w dol i odliczyli czas
jaki krzyczal zanim rabnal w ziemie.

***

Na sesji gdy jeszcze nie prowadzilem po pokonaniu big bad bossa paladyn odzywa sie w te slowa:
-Prawo i sprawiedliwosc znow zatryumfowalo.

***

Sesja w wampira, malkav i tremere, pustynia, wschod slonca blisko.
T: Cos musimy zrobic.
M: Zagrzebiemy sie w piachu.
T: Tys chyba oszalal, a jak wiatr zdmuchnie piach, to nas slonce zabije.
M: To wejdziemy gleboko.
T: Ta, gleboko w jadro ziemi, y
[salwa smiechu]

***

Ta sama pustynia co powyzej, malkav wkurzony.
M: Uzyje oczu chaosu, szukam czegokolwiek, czegokolwiek, co mogloby pomoc.
DM: Widzisz kupke kosci.
M: [z furia w oczach] Co one mi mowia, no co?!
DM: Hm, moze: Smierc jest juz blisko. Ewentualnie: Koniec jest o kilka krokow od Ciebie. Albo: Porzuccie
nadzieje glupcy, ktorzy tedy kroczycie.
M: Co jeszcze, co jeszcze?!
DM: Moze tez mowic: we're 200 miles from Arroyo, full supply of tabaco, half a pack of radaway, ewentualnie "zjedz cos u joego".

***

Mag: Wyciagam kupke nietoperza i kawalek siarki, sklejam, ciskam wymawiajac mantre czaru ognista kula.
[rzuca]
DM: [rzuca] Orki plonac poznaja z bliska jak goracy jest piasek.
Mag: podchodze do lezacego lotrzyka, wyciagam reke, by go podniesc
G1: nie biore
Mag: czemu?
G1: masz cale rece w kupce nietoperza
Mag: uratowalem Ci zycie
G1: w zyciu herosa liczy sie styl, wolalbym umrzec, niz wygrac w g_wnem na lapach

***

Mag: rzucam Identyfikacje na sarkofag.
DM: [zdziwiony] odkrywasz, ze jest to calkiem niemagiczny sarkofag
Mag: rzucam na sarkofag Analize Portalu
DM: [bardzo zdziwiony] brak takowego
Mag: rzucam Arcane Sight i sprawdzam, czy nie ma tam magicznych znakow
DM: [poirytowany] nie?
Mag: przeszukuje, czy nie ma pulapek
DM: [wkurzony razem z cala druzyna] [rzuca] jest jakas
Mag: wiedzialem! tam jest skarb
Druzyna patrzy na maga dziwnym wzrokiem.
DM: daj dokonczyc, przeszukujac sarkofag uruchamiasz zapadnie, ktora sprawia, ze chwytaja Cie lancuchy, podnosza, sarkofag otwiera sie, a lancuchy wciagaja Cie do srodka
Mag: karasz gracza za to, ze sie stara!
DM: [spokojnie] ladujesz w ciemnym, zimnym sarkofagu
Mag: rzucam Dezintegracje
DM: rzuc na atak
Mag: [rzuca] 4
DM: trafiasz w kawalek swojej szaty, promien przelatuje przez nia i trafia Ciebie, rzuc na fort
Mag: [rzuca] do 22
DM: jakie masz DC?
Mag: [sprawdza] 25
DM: obracasz sie w pyl
Gracz: teraz rozumiem, dlaczego wszystkie sarkofagi tu sa puste
Gracz2: ciekawe, czy na planie letargu go ktos odbierze
Mag: a czemu nie?
Gracz: bogowie nie pomagaja tym, ktorzy wkurzaja mistrza gry


Kolor zielony jest zarezerwowany dla editów administracyjnych.
My beloved player, I've got a story to tell...

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi

[ Generated in 0.010 seconds, 7 queries executed ]


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.narutowarsmax.pun.pl www.radio-exsounds.pun.pl www.sasuke.pun.pl www.architekci2006.pun.pl www.shinobiroad.pun.pl